Dziś miałem ciekawą przygodę: jechałem sobie ulicą i nagle zobaczyłem pannę machającą na auta... Nie powiem, na faceta bym pewno nie zwrócił uwagi, ale ładna dzierlatka zawsze mile widziana w mym aucie… Zawróciłem, zatrzymałem się i tak poznałem... Anetę, mamę pierwszej Polki, która przyszła na świat w tym roku/wieku/tysiącleciu! Wow, fajnie być urodzonym 01/01/01 i to jeszcze o pierwszej… Nie? Dostała nawet jakąś nagrodę od miasta… Okazało się, że Aneta właśnie jechała po swą córeczkę, Zuzę do żłobka i miała hektar spóźnienia, więc machała na każde auto… Zareagowałem tylko ja a stała naprawdę dość długo… Cóż… Wolę myśleć tak: fajnie spełniać dobre uczynki. Nie chcesz, nie musisz… Wieczór zaś… pod znakiem życia klubowego… 1norożec znów pił jakieś niesamowite mikstury, zadziwiając barmanów i nie tylko ich, ja zaś tradycyjnie poznawałem bogactwo smaków napojów bezalkoholowych, rozbestwiam się w tym coraz bardziej… Nie tylko w tym zresztą, ale to już nie na bloga… To zabrzmi jak truizm, ale od kiedy spadły mi klapki z oczu [pozbycie się pewnych złudzeń], to od razu nie tylko więcej widzę [logiczne w sumie], ale i słyszę, doświadczam, przeżywam... Te trzy dni tego tygodnia równają się ostatnim dwu miesiącom i to wcale bez przesady... Nie mówię [piszę], że było mi wtedy źle czy jak, nie... Teraz jest SUPER wtedy było tylko OK! Ot co. No ale ponoć, jak mawiają pesymiści, zawsze może być lepiej… Nie?
Zaczął się niekorzystnie dla mnie... Jestem chory, prawdopodobnie. Nie da się jednak ukryć, że od paru lat miesiące sierpień i wrzesień są najbardziej pechowe. Pod każdym względem. Sercowym, finansowym, wypadków losowych, nieprzewidywalnych... Jestem znów sam, choć może nie do końca, mój Motke sekunduje mi każdego dnia... Motke to KOTlet i choć syjamski, to ma tylko jedną głowę... Domowy nierób i mięsożer... Ah, mój kochany Kocionek, bez niego byłoby naprawdę ciężko... Tymczasem kombinuję w tej chwili czy wyjść na miasto czy też nie... Z jednej strony choroba z drugiej pokusy weekendowej nocy... Chyba wyjadę na krótki patrol po klubach DefaultCity. Na pierwszy ogień Klubo Kawiarnia, potem może Piekarnia... Choć.. może lepiej jutro? Piątki zazwyczaj są mało intensywne, soboty zaś wprost przeciwnie, zwłaszcza że jutro pracuję, więc muszę być w miarę przytomny rano... Dylematy, dylematy... ,)