meting
Okazało się, że Aneta właśnie jechała po swą córeczkę, Zuzę do żłobka i miała hektar spóźnienia, więc machała na każde auto… Zareagowałem tylko ja a stała naprawdę dość długo… Cóż… Wolę myśleć tak: fajnie spełniać dobre uczynki. Nie chcesz, nie musisz…
Wieczór zaś… pod znakiem życia klubowego… 1norożec znów pił jakieś niesamowite mikstury, zadziwiając barmanów i nie tylko ich, ja zaś tradycyjnie poznawałem bogactwo smaków napojów bezalkoholowych, rozbestwiam się w tym coraz bardziej… Nie tylko w tym zresztą, ale to już nie na bloga…
To zabrzmi jak truizm, ale od kiedy spadły mi klapki z oczu [pozbycie się pewnych złudzeń], to od razu nie tylko więcej widzę [logiczne w sumie], ale i słyszę, doświadczam, przeżywam... Te trzy dni tego tygodnia równają się ostatnim dwu miesiącom i to wcale bez przesady... Nie mówię [piszę], że było mi wtedy źle czy jak, nie... Teraz jest SUPER wtedy było tylko OK! Ot co. No ale ponoć, jak mawiają pesymiści, zawsze może być lepiej… Nie?