...z wielu jakie miałem w mym życiu najmocniejszy to komp. Zżera najwięcej mego czasu. Przeżył wszystkie inne nałogi [alkohol, dragi itp.]. Jest stosunkowo młodym nabytkiem, choć w mym życiu istnieje od... 1986 roku... Za sprawą Commodore 16, którego mój brat dostał na komunię... CAŁE 16kB RAM! :) Sprzęt jeszcze na poczciwe kasety... Ile to się z Małym namodliliśmy, aby nie zwalił odczytu [a to trwało parę minut], ustawianie głowicy, czyszczenie rolek [kasety Stilon/Gorzów nie oszczędzały żadnego sprzętu, inne były za drogie jak dla takich małolatów jak my, a i owcześni piraci preferowali powyższy typ nośników]... Pisanie programików w basicu... Łezka się kręci w oku... Potem skok na głęboką wodę. Po pobycie w Szwecji [jako gastarbeiter] i uganianiu sie po lasach za kasą, kolej na wymarzoną Amigę 500 [to rok 1990] Dream machine... 512kB RAM [ potem dokupiłem dodatkowe 512], wbudowany flop, monitor Philipsa... Eh... Ileż to joysticków na niej padło... Ileż odcisków na dłoniach, nocy nieprzespanych... Nadszedł rok 1996 i mój pierwszy pecet, wyposażony w Cyrixa 166, 64 mega RAMu... [od tej chwili - a wraz z nią, pojawienie się ogromnych możliwości rozbudowy kompa - mój nałóg nasila się...] Potem kolejno latami: AMD K6 200, zaraz potem 233. Rok 1998 to mój pierwszy Intel... Celeron 300A, zajebisty sprzęt do overclockingu, u mnie chodził na 400 Mhz. Nastepny rok to Pentium II 350@450Mhz... Potem Celeron 533... A ten rok znów pod znakiem AMD... Wpierw Duron 850 a teraz Athlon 1,2, z którego stukam właśnie... Eh, nałogi, nałogi... Bez nich życie nie miałoby tegoż blasku... :] Nie?
- Nie kocham cię już - rzuciłem na koniec sucho. - Kotek, ale o co Ci chodzi, to tylko żart, prawda? - zapytała cicho, lekko drżącym głosem. - A jak myślisz? - odparłem, sycąc się każdym słowem - Tak, czy nie? To niestety jedno z mych ulubionych pytań. Zapadła martwa cisza. Wstrzymałem oddech. - Myślę... Że... Że w takim razie mogę Ci to już powiedzieć - usłyszałem na drugim końcu słuchawki. - O kurwa, pewnie jest w ciąży - przemknęło mi przez błyskawicznie przez myśl. - Spałam z Maćkiem. I to nie raz - syknęła jadowicie. Poczułem, że krew odpłynęła mi do stóp, by za chwilę ze zdwojoną siłą uderzyć do głowy. Serce zakłuło boleśnie i wkręciło się na wyżyny swych obrotów. Wstałem z fotela. - Jak to? - Tyle akurat zdołałem wydusić z siebie. - A tak to mój drogi... Wiesz kiedy się zaczęło? Wtedy jak była impreza u Michała, pamiętasz? - Oczywiście, że pamiętałem. Bo była ostatnią, na jakiej byliśmy razem. Spiłem się wtedy strasznie, znokautowany zaległem w jakimś pokoju - Poszedł za mną do kibla na górze. Jak wyszłam stał już i czekał na mnie, z rozpiętym rozporkiem. Nawet nie weszliśmy do środka. Rżnął mnie na korytarzu, kiedy ty leżałeś jak kłoda w pokoju obok. To tyle jeśli chodzi o mnie - trzask odkładanej słuchawki był jak wystrzał. Zdrętwiałem na całym ciele. - Maciek? Jak mój kumpel mógł mi to zrobić? To skurwysyn - poczułem jak gniew we mnie wzbiera. To ma być kolega? Przypomniałem sobie tą imprezę na nowo. Dramat w trzech aktach. Fakt, wydawało mi się, że jakoś zbyt się spoufala, ale żeby aż taki numer! Przecież był z jego mimozowatą żoneczką w dodatku! To skurwiel! Jak śmiał! Teraz to się rozliczymy, poczekaj no! Po męsku. I to taki frajer! Zawsze uważałem go za cwaniaczka, takiego kolesia bez żadnej klasy. Teraz w dodatku za wroga. Osobistego. Nienawiść połączona z uczuciem tej dziwnej zazdrości, o chwilę dawno minioną, zaprzeszłą poczęła trawić me skorodowane zwoje mózgowe. Bez opamiętania chwyciłem za telefon. Rozdygotany gorączkowo przerzucałem strony notesu w poszukiwaniu jego numeru, gdy wtem brzęczenie komórki powiadomiło mnie o nadejściu esemesa. "Kochanie, mam nadzieje ze pamietasz, dzis prima aprilis. :) Kup cos dobrego na wieczor, wiesz co... Buziaczki." Tak. Zdecydowanie nie wyszedł mi primaaprilisowy dowcip w tym roku. Oj nie.