Jutro poniedziałek... Ale w piątek znów gdzieś się pobawię! Wczoraj nieźle też było, z Kate i Jednorożcem jeździliśmy po knajpach DefaultCity. Miałem taki zajebisty humor, że aż były podejrzenia o sok jabłkowy [który konsumowałem]... No i nie wiedziałem, że można kupić plastry w różnych odcieniach, ha ha ale z tym było ubawu! Jednorożec wie o czym mowa... Obudziliśmy się o 15... Jak na kogoś, kto nic nie pił, to niezły wynik... Byłem pewien, że jest z 9 rano, ha ha... Teraz wiem, że picie, ćpanie, to dobre ale tylko czasem... Za dużo tych dobrodziejstw - doły, deprecha... A teraz mam taki dobry nastrój, przeciwności losu, choć dalej są i przerażają, to jakby mniejsze się stały, bardziej znośne, przyziemne... Nie dotyczy to przyjemności... :)))
Szukam cię -- a gdy cię widzę udaję, że cię nie widzę.
Kocham cię -- a gdy cię spotkam udaję, że cię nie kocham.
Zginę przez ciebie -- nim zginę krzyknę, że ginę przypadkiem...
Ten wiersz Kazia P.T. zapadł mi w pamięci jeszcze w liceum i to do tego stopnia, że pamiętam go do dziś [prócz może wierszydeł z jeszcze starszych czasów typu: >wlazł kotek...<]. A odświeżyły go wczorajsze spotkania me, z dwiema Agnieszkami... Jedna i druga czywiście w jakiś sposób podpada pod ten utwór... Pierwsza to czasy liceum. Obecnie mieszka gdzieś indziej, ma inne nazwisko, rzecz jasna faceta, i jak mnie zobaczyła powiedziała, że wyglądam jak debil. Druga zaś jest Kotem, chadza własnymi ścieżkami i jak każdy Kot [prócz mojego Moteczka, to na pewno], bardziej chyba przywiąże się do miejsca niż człowieka. Co prawda nie twierdzi, że wyglądam jak debil, ale... cóż... W każdym razie wierszyk ten doskonale oddaje sytuacje mego ducha w takich a nie innych ludzkich interakcjach... Nie wiem czy to dobrze, czy źle, wolę tego w tych kategoriach nie rozpatrywać... To tyle, C U later...