Szukałem... znajdowałem... żyję dalej......
udaję, że cię nie widzę.
Kocham cię -- a gdy cię spotkam
udaję, że cię nie kocham.
Zginę przez ciebie -- nim zginę
krzyknę, że ginę przypadkiem...
Ten wiersz Kazia P.T. zapadł mi w pamięci jeszcze w liceum i to do tego stopnia, że pamiętam go do dziś [prócz może wierszydeł z jeszcze starszych czasów typu: >wlazł kotek...<]. A odświeżyły go wczorajsze spotkania me, z dwiema Agnieszkami... Jedna i druga czywiście w jakiś sposób podpada pod ten utwór...
Pierwsza to czasy liceum. Obecnie mieszka gdzieś indziej, ma inne nazwisko, rzecz jasna faceta, i jak mnie zobaczyła powiedziała, że wyglądam jak debil.
Druga zaś jest Kotem, chadza własnymi ścieżkami i jak każdy Kot [prócz mojego Moteczka, to na pewno], bardziej chyba przywiąże się do miejsca niż człowieka. Co prawda nie twierdzi, że wyglądam jak debil, ale... cóż...
W każdym razie wierszyk ten doskonale oddaje sytuacje mego ducha w takich a nie innych ludzkich interakcjach... Nie wiem czy to dobrze, czy źle, wolę tego w tych kategoriach nie rozpatrywać... To tyle, C U later...