Tak... Czas znow zatoczyl pelne kolo zegarowe... Fakt: ja sprzed roku [i wczesniej] to juz nie ja z terazniejszosci... Zmienilo sie tak wiele. W porownaniu z przeszloscia to jestem prawie extrawertykiem... No, ale to zasluga dobrych ludzi i... pewnosci siebie z ich pomoca zdobytej... :)))
Czas mnie nie przeraza, wrecz przeciwnie, ciesza mnie jego zmiany, moze dlatego, iz nauczylem sie pielegnowac wspomnienia, te mile zwlaszcza... Sa gdzies w mej glowie, a ja jestem swiadom, ze zycie na nich sie nie skonczy, wszak jeszcze pewnie wiele ich przybedzie... Nie boje sie uplywu czasu... I tak z nim nie wygram, moge tylko korzystac z tego co mi daje... I tylko... Nevermind, arbeit macht frei...
Dzis tez ciesze sie, ze nie jestem prawnikiem... Zaczynajac me studia na WPiA marzylem aby byc prokuratorem, wierzylem swiecie w 3 podzial wladzy i w ogole jakos inaczej patrzylem na swiat, taki bezmyslny optymizm 8nastolatka. Czas ow korzz rozwial me zludzenia i oto wszystkie rzeczy objawiaja mi sie takimi jakimi sa... gdybym byl prokuratorem... Coz, nie bylbym chyba szczesliwy, musialbym robic to co wytyczaja durne czestokroc przepisy czy to wewnetrzne czy tez te kodeksowe... 3 podzial wladzy? Fikcja moim zdaniem, bo i tak ten [rzekomo niezalezny], podstawowy filar dzierzy wladza ustawodawcza... Ona jest nosnikiem dla dwu pozostalych... A kto stanowi ta wladze? No coz, w odniesieniu do tych co zasiadaja w dwu pozostalych [wykonawcza i jurysdykcyjna] to orly nie sa... Raczej niektorym z nich daleko nawet do poziomu okreslanego jako przecietny...
Jest znów jesień. Znów… Rok przeminął. Szybko, ale pogodziłem się już z tym faktem dawno, dawno temu… [upływu czasu niewspółmiernego do np. do pewnych zmiennych biologicznych…] Siedzę teraz w domu pijąc jak zawsze na umór, czas leci dzięki temu ciut szybciej [tak oszczędzam na vojazach – te tez w sumie zabijaja w jakis sposob czas…] Oby do wiosny jak to się mawia… Kogóż to poznam w następnej kolejności…? [Aż dreszcz przeciął me plecy…] Moja dziwna, dwoista natura. Żyć mi nie daje… Dotyk… Wczoraj Agnieszka uświadomiła mi jak bardzo stał się on dla mnie odległy, niemalże obojętny… Czułem się tak obco, tak potwornie nieswojo… jak na starym filmie, jednakoż… Nevermind… Ja chyba nie mam już potrzeby dotyku drugiego człowieka. Ciało zapomniało, dużooo dużo szybciej niż głupi [pod tym względem] umysł. On by coś tam jeszcze chciał… ,) Rodzi to stan pewnej drobnej rozbieżności, sprzeczności śmiesznej w sumie… Niemniej używki w połączeniu z pragnieniem wolnej woli pozwalają zatłuc ten dyskomfort [nie wiem czy to jest oznaka siły czy słabości, używki są - a w zasadzie były - tylko wzmacniaczem], a me II koty wystarczą za niejednego człowieka… Przynajmniej nie krytykują, nie zdradzają, lubimy się w jakiś dziwny, ponadgatunkowy sposób [Myślę, że nie chciałbym ich przeżyć, jako hedonistyczny egoista albo też na odwrót…]. Agnes... Gotow bylem to odkrecic... Wlasnie dla Ciebie...
Niedawno zdałem sobie sprawę czemu J. mógł cierpieć za życia. Przez to, że z nikim z [współcześnie mu] żyjących ludzi NIE MÓGŁ się związać… A czy mógł? Taki LOS… Nie wiem…