Dosyć mam już tego kraju, ludzi... Dość... Przepraszam, jeśli kogoś urażę... To straszne, nigdy nie sądziłem, że dojdzie do tego. Rodzina, z którą nawet na zdjęciach człowiek dobrze nie wychodzi, zawistni ludzie, skorumpowany aparat państwowy... Ostatnio nawet zacząłem się zastanawiać, jaka grupa zawodowa nie bierze łapówek... Mam dość... Tu nie mam przyszłości, a tylko złą przeszłość i byle jaką teraźniejszość... Nie takich wartości pragnę uczyć mych dzieci... Nie takich... Postanowiłem, że postaram się wyjechać stąd. Na zawsze, i nie będę miał skrupułów, nie będę już tęsknić za lasami zielonymi, jeziorami pięknymi, rodakami... Czy się to uda? Nie wiem, spróbuję... Ma desperacja jest trochę jak samobójstwo. Spalone mosty czasem są najlepsze. Dowiedziałem się o pewnej możliwości i ją postaram się wykorzystać. Nie pragnę lepszego życia, w sensie materialnym... To mi zawsze było raczej obojętne - to ile mam pieniędzy, czy mam dom lepszy od sąsiada, czy moje auto wyróżnia się na ulicy, czy mam markowe ubranie... Nie... Pragnę ludzkiej życzliwości, uśmiechu, zrozumienia. Pewnych ludzkich wartości... Tu tego nie mam, tu oceniają mnie po tym co mam materialne. Nie masz kasy, jesteś zerem. Znaczy się głupkiem, w dodatku niezaradnym życiowo. Cyrklem, jak mawia[ła] ma X. Chyba, że zostanę księdzem... ,) Niestety, nie jest to możliwe tak od zaraz... To porwa, i to pewnie lat kilka... Nie wiem co mam myśleć.
Tak sobie myślę, że taka godzina to qu...wa zabójca... Dla mego snu ow korzz... no ale witrynę trzeba skończyć na 11. O dziwo [bez skojarzeń! :)) ] nie chce mi się zbytnio spać... Wkurwia zaś, że w tym cholernym domu nic nie ma do picia... piciu mam w aucie, a do auta dzielą mnie już tylko 2 minuty zimna i ciemności... Brrrr... Mimo to lubię jakimś cudem tą porę roku, towarzyszący jej mrok, chłód...
Wczoraj, wzorem dorosłego chłopczyka kupiłem sobie... grę... >Alien vs. Predator II<... No nie powiem, atmosfera jest nie gorsza od tej jakiej doświadczyłem byłem w kinie Skarpa na filmie, na którym wzoruje się gra: >Obcy - decydujące starcie<. Pamiętam, że kierownik tego kina był znajomym mojego Ojca, któregoś dnia go odwiedził ze mną, i jak wychodziliśmy Pan Ciapara [tak się nazywał kierownik] widząc mą mocno zdziwioną minę, na dochodzące z sali dzwięki, zaproponował mi abym wszedł i obejrzał ów film... [będę mu za to wdzięczny do końca życia]. Wow! Był to film od 15 stu lub 18 nastu lat a kiedyś przestrzegano tego dość rygorystycznie, a oczywiście ja nie miałem jeszcze 15 lat :))). Mimo tego, że przeszło już dobre 20 minut początku, to i tak zapadnie mi to do końca życia... Eh, stare dzieje, ale i stary koń ze mnie... To był rok 1986... A za tydzień urodzinki! :) Kolejne... :)))))