...nadchodzą... Szczerze mówiąc, to nie przepadam... Nie wiem/pamiętam już nawet jakie są korzenie tej niechęci, niemniej fakt jest bezsprzeczny. Może dlatego, że po latach kłótni z Rodziną nabrałem do nich dystansu? Możliwe... Może dlatego, że te Święta [większość zresztą] kojarzą mi się z wzmożoną konsumpcją...? Nieważne. Ważne jest to, że Święta zatraciły swój czar. Nawet śniegu nie ma. Pamiętam, jak byłem mały, na każdą wigilię był śnieg, chodziłem z sankami na górkę do saskiego... Brak mi śniegu. Śnieg powinien być zawsze zimą... Mniej byłoby depresji u ludzi. Zimą świat traci blask, robi sie monochromatyczny, w odcieniach szarości maści wszelakiej. A śnieg powoduje, że jest jaśniej, o wiele jaśniej, czy to w dzień, czy w nocy. Przykrywa tą przytłaczającą szarzyznę... Może dlatego tak wielu ludzi nie lubi teraz zimy? Może?
Ciekawe, jakby zrobić badania wśród populacji ludzi żyjących w miejscach, gdzie śnieg jest zawsze zimą i tam gdzie go nie ma, to czy faktycznie tam gdzie jest jego deficyt byłoby więcej przypadków depresji. Na 100% pomaga na deprechę jesienno - zimową dobre oświetlenie, ciepłe... O! Idę włączyć lampę... i Vivaldiego... :)
Idę ulicą. Ciemno. Wiatr potęguje niemiłosierne zimno, wdziera się pod każdą nieszczelnść ubioru. Zacina lekki śnieżek. Teczka ciąży niemiłosiernie, nowe buty piją, ciepłe ubranie krępuje ruchy. Idę już długo, autobusy nie jeżdzą już 4-ty tydzień. Palę fajka, zimno mi w dłonie, i to pomimo rękawiczek. Recesja, recesja... Jakże piękne słowo. Kiedyś był to kryzys, dziś zaś jest recesja, ot taka żonglerka słów, nowe czasy, nowe słowa... Stara jest tylko bida. Bieda powoduje różne reakcje u ludzi, najczęściej dość skrajne. Bierność kontra kombinowanie. Bierność objawia się zazwyczaj agresją wywołaną najczęściej patologiami społecznymi jak nałogi, w postaci narkomanii, alkoholizmu, prostytucji etc. Kombinowanie natomiast sprowadza się do wmówienia tym biednym biernym, że czegoś jednak jeszcze potrzebują. Np. zabić szwagra, oporną wiekowi teściową itp. Tym się zajmuję ja. Dlatego ta teczka tak ciąży. Ciąży, bo to niechciana ciąża. Któraś tam. Nieważne. Dziś jednak nie jestem mordercą, dziś tylko sprzątam po kimś. Ma się rozumieć, że za sprzątanie w takim wymiarze opłatę biorę z góry i to potrójną stawkę, wszak moja moralność też ma swą cenę. Plus koszta. Niewysokie, dzięki Bogu. Zaprzyjaźniony grabarz zajmie się pochówkiem. Ma chłop już swoje lata, a co za tym stoi, potrzeby adekwatne do wieku, zaś stara XIX wieczna mogiła znajdzie jeszcze schronienie dla kolejnej, zbłąkanej duszyczki. Cmentarz jest na obrzeżach miasta, mam jeszcze z godzinę drogi. Ze zrozumiałych względów nie jadę taksówką, im mniej świadków, tym lepiej. I dla mnie, i dla niego... Dla tego w teczce to zwłaszcza. Bo jak znajdą go, to przecież spokoju nie zazna... A przynajmniej do czasu zakończenia śledztwa. Dobrze, że go przynajmniej na śmietnik nie wyrzucili. Gdy tak brnę, nachodzi mnie refleksja. Kim byłby? Geniuszem, mordercą jak ja, a może zwyczajnym człowiekiem... Wiem, że to chłopak, musiałem go przecież jakoś zapakować. Matka, co dla mnie zakrawa na obłudę, nie mogła się patrzeć na to. Cóż... Recesja, myślę sobie, a może po prostu wolę tak myśleć... Recesja. [Strach myśleć, czym się zajmę, jak się skończy...]